Etykiety z atramentowymi wydrukami z nowej maszyny są ponadto bardzo trwałe. Nie poddają się łatwo ścieraniu. Nie wymagają więc często kosztownych dodatkowych zabezpieczeń.
Durst w parku maszynowym Chromy to również dobra wiadomość dla mniejszych firm. – Nowe rozwiązanie daje nam możliwość wydruku kilku rodzajów etykiet w ramach jednego nakładu, także w sytuacji, gdy nakład nie jest duży. Wiemy też, że szybka realizacja jest równie ważna co jakość projektu, dlatego nawet małe zamówienia realizujemy w krótkim terminie – dodaje Monika Raczkowska.
Zakup systemu Durst przez Chromę dzisiaj nie dziwi. W technologię druku cyfrowego inwestuje coraz więcej drukarni na całym świecie. – Podczas gdy analog wciąż dominuje na całym rynku druku w ujęciu ilościowym i wartościowym, druk cyfrowy rośnie szybciej i zajmuje coraz większy udział w wartości. Trend ten przyspieszyła pandemia – twierdzi Łukasz Kurasiński, Business Development Manager Packaging & Commercial Market w firmie Konica Minolta.
Według ubiegłorocznych prognoz amerykańskiej firmy badawczej Smithers wartość druku cyfrowego w całej Europie wzrośnie z 27,6 mld euro w 2017 r. do 41,2 mld euro w 2027 r. W efekcie jego udział powiększy się z 16 proc. całkowitej wartości druku i opakowań drukowanych w 2017 roku do niemal 20 proc. w 2027 roku.
– Smithers wskazuje na druk cyfrowy jako na „sektor wysokiego wzrostu druku komercyjnego, zmieniający łańcuchy dostaw i modele biznesowe” – dodaje Łukasz Kurasiński.
Jest wiele powodów, dla których druk cyfrowy coraz więcej znaczy na rynku. Przedstawiciel firmy Konica Minolta przypomina, że tradycyjnie w druku opakowań na dużą skalę wykorzystywano systemy analogowe.
– Oczekiwania klientów jednak ewoluują: krótkie serie, redukcja kosztów i krótki czas realizacji to czynniki, które obecnie przyspieszają penetrację rozwiązań cyfrowych w segmencie produkcji opakowań – wymienia Łukasz Kurasiński.
Zalety druku cyfrowego na tym się nie kończą. Bardziej pasują do koncepcji Przemysł 4.0.
– Umiejętności i kreatywność ludzi zawsze będą niezwykle cenne dla firm poligraficznych, ale jednocześnie automatyzacja procesów wszędzie tam, gdzie jest to możliwe, zmniejsza koszty pracy i maksymalizuje wydajność. Mniejsza liczba punktów styku pomaga też wyeliminować możliwość wystąpienia ludzkich błędów, które mogą spowodować kosztowne opóźnienia lub błędy w produkcji – uważa Kurasiński.
W sektorze opakowań i w poligrafii, jak niemal wszędzie, coraz istotniejsza jest ponadto odpowiedź na problemy środowiskowe.
Rosną wymagania dotyczące zrównoważonych sposobów produkcji poprzez ograniczenie ilości odpadów. Pojawiają się również problemy z dostępnością surowców oraz wzrostem cen energii. Druk cyfrowy na te wszystkie bolączki również może być interesującą odpowiedzią.
Ma przy tym jeszcze jedną kolosalną zaletę dla drukarni.
– W technologii cyfrowej realizujemy mniejsze serie. Dla nas to lepiej od dużych, jeżeli dysponujemy odpowiednimi, między innymi łatwo konfigurowalnymi maszynami. Dlaczego? Bo na krótkich seriach mamy wyższe marże – mówi szef średniej wielkości drukarni z południowej Polski.
Tak więc dalszy wzrost popularności druku cyfrowego wydaje się raczej oczywisty. Do 2032 roku wartość jego globalnego rynku sięgnie, wg firmy Smithers, 230,5 mld dolarów, stanowiąc prawie jedną czwartą wszystkich druków i opakowań drukowanych. Rynek ma przy tym rozwijać się w średnim tempie niecałych 6 proc. rocznie.
Z prognoz firmy Smithers jasno też wynika, że technologia druku cyfrowego nie podbije w najbliższej przyszłości całej poligrafii. Nie będzie np. pełnego odejścia od popularnego druku offsetowego – to cały czas idealna technologia w produkcjach wielkoseryjnych. Oferuje wtedy doskonałą jakość połączoną z niską ceną jednostkową.
– Nie rozumiem „fetyszyzowania” druku cyfrowego, przecież to tylko technologia. Czy zostanie użyta taka, czy inna, decydują potrzeby klienta, który przed jego zleceniem ma dokładnie policzoną cenę produktu, w tym opakowania – mówi Marcin Wolny, dyrektor kreatywny, autor wielu udanych i nagradzanych projektów, wcześniej przez wiele lat związany z krakowskim Studiem Otwartym.
Jego zdaniem, jeśli nakład wymaga szybkiego dodruku czy inne względy praktyczne tego wymagają, zazwyczaj używa się cyfry.
– Fakt, że coraz częściej, bo jej możliwości wciąż rosną, ale trudno mówić tu o trendzie w tę czy inną stronę. Czasami, owszem, projekt od początku przygotowuje się „pod cyfrę”, bo to np. próbna, mała seria. Ale zwykle najpierw powstaje projekt, a dopiero potem dobiera się do niego technologię, czasem go modyfikując z uwzględnieniem jej specyfiki – tłumaczy.
zamknij