Architekci z czołowej polskiej pracowni architektonicznej Kuryłowicz & Associates tak bardzo chcieli zrealizować projekt, że nie oglądali się na własne wynagrodzenie. Wykonawca części budowlanej, Dekpol Budownictwo, zapytany o zysk mówi o ponadczasowości przedsięwzięcia, które trafia się „raz na 50 lat”. A jednak istnieje ryzyko, że polska inwestycja w Antarktyce zostanie przerwana

Wizualizacja nowego budynku głównego Polskiej Stacji Antarktycznej im. Henryka Arctowskiego

Budowa możliwa jest tylko latem. Jako że chodzi o półkulę południową, antarktyczne lato przypada mniej więcej na okres „naszej” zimy. Elementy konstrukcji trafiają na miejsce w ściśle określonym czasie, a najmniejsze odstępstwo od planu może się przerodzić w wiele miesięcy opóźnienia. Każdy kolejny element musi pasować do poprzedniego, bo na miejscu nie da się ich przebudować. Piotr Kuczyński — wiceprezes zarządu i wspólnik w pracowni architektonicznej Kuryłowicz & Associates — żartuje, że budowa przypomina budowanie z dużych klocków Lego, a towarzysząca jej logistyka — planowanie misji na Marsa, gdzie też trzeba będzie obliczyć, kiedy wysłać rakietę, aby trafiła na miejsce w czasie określonego położenia planety na orbicie: – Oczywiście skala przedsięwzięcia jest inna, ale zasada podobna – stwierdza.

Źródła: Forbes
Tags:
  • Dekpol Budownictwo
  • inwestycje
  • pan
  • Antarktyda
  • Kuryłowicz
  • biegun południowy
  • polska inwestycja
  • Polska Akademia Nauk
  • inwestycja
  • Ministerstwo Edukacji i nauki