Forbes: Jak wpadł pan na rowery produkowane przez 7Anna?
Piotr Noceń: To było w 2020 r., jako zapalony amator kolarstwa szukałem nowego roweru. Marka Rondo zrobiła na mnie spore wrażenie. Byłem zdumiony, że powstaje w Gdańsku, a nie gdzieś w Kalifornii.
A dlaczego zdecydowaliście się na inwestycję w tej branży? Fundusze private equity i produkcja rowerów to nie jest jednak pierwsze skojarzenie.
Spółce szło całkiem nieźle – sprzedaż szybko rosła – jeszcze zanim się pojawiliście. Po co więc był inwestor?
Ekipa firmy 7Anna jest bardzo dobra w marketingu i sprzedaży, ale potrzebowali trochę kompetencji w poukładaniu całego biznesu, tak aby można było go przeskalować. I w tym im właśnie pomogliśmy. Poza tym dodatkowy kapitał był potrzebny również po to, by działać na większą skalę.
Firma szybko rośnie. Nie było problemu z tym, aby produkcję dostosować do tempa wzrostu?
Pod tym względem 7Anna jest bardzo elastyczna, bo nie inwestuje we własne montownie. Całą produkcję outsourcujemy do kilku sprawdzonych partnerów, którzy zapewniają nam odpowiednią jakość wykonania, bo dla marek premium to jest sprawa newralgiczna.
Najpierw były rowery górskie, potem przyszedł ogromny sukces z gravelami, doszły rowery miejskie. Czy teraz jest najlepszy czas na elektryki?
To jeden z głównych kierunków dalszego rozwoju produktów i Szymon bardzo w nie wierzy. Jeśli chodzi o polski rynek, czekamy jeszcze na pewną zmianę mentalną, bo jednak jest to dość drogi produkt. Sam przez pewien czas miałem opory, żeby aż tyle wydać na rower. Wiele osób myśli podobnie i nie jest to wcale kwestia, że nas na to nie stać. Mamy w głowach taką kotwicę percepcyjną dopuszczającą, że na rower – czy to zwykły, czy elektryczny – można wydać co najwyżej parę tysięcy, a nie tyle, ile na używany samochód.
zamknij