Katarzyna Kolanowska, Magda Karpińska i Anna Gaik, właścicielki e-platformy z produktami od rolników Karmnik.org, znają się od lat. I zazwyczaj się w pracy nie kłócą. Chyba, że chodzi o pomidory.
– Rzeczywiście akurat w ich sprawie poleciały między nami iskry. Musiałam ulec i zimą nie ma ich w naszej ofercie. Ja pomidory chętnie jadłabym cały rok, ale jest to wbrew zasadom polityki wykorzystywania tego, co mamy tu dostępne lokalnie i sezonowo – przyznaje Kolanowska.
Karmnik. Biznes z pasji do gotowania
Firmę założyły, kiedy w Polsce wybuchła pandemia. Spędzały wtedy czas w gospodarstwie Katarzyny Kolanowskiej obok Węgrowa, w gminie Grudziądz. Wszystkie miały już na koncie lata pracy w wydawnictwach. Kolanowska do dzisiaj prowadzi zresztą Wydawnictwo Nautica. Jako jedyna z całej trójki miała więc wiedzę biznesową.
Zaczęło się od prostych potraw. Tu prym wiodła Anna Gaik, której pasją jest gotowanie.
– Straciłam pracę, a pracowałam w magazynie „Kuchnia”. Wymyśliłam, że będę robić przetwory, żeby tymczasowo na siebie zarabiać. Kasia uznała, że mogę to robić u niej w gospodarstwie i że warto oprócz dżemów gotować zupy i dania obiadowe i sprzedawać je warszawiakom – mówi.
Na początku wszystkie produkty zwoziły od rolników same, a arkusz zamówień prowadziły w Excelu. Potem z pożyczki pozyskanej w Towarzystwie Inwestycji Społeczno-Ekonomicznych kupiły samochód chłodnię.
Początkowo Karmnik miał być spółdzielnią socjalną. Z zakładaniem spółdzielni szło jednak tak długo, że najpierw powstała spółka.
– Dziś mamy spółkę, spółdzielnię socjalną i fundację, bo spółdzielnia powołana jest przez osoby prawne – mówi Kolanowska.
Fundacją Węgrów – Miasto – Wieś zarządza Magda Karpińska. Do zatrudniającej bezrobotnych i uchodźców Spółdzielni „Czarny Bez” należy z kolei kuchnia, w której powstają potrawy dostępne w Karmniku.
Dostawy są realizowane raz w tygodniu i tylko w Warszawie.
Konkurencja terminowość i rosnące przychody
– Ponieważ firmę założyłyśmy dosyć spontanicznie, późno odkryłyśmy, że startujemy na rynku, na którym prężnie działa konkurencja – Pora na Pola, LokalnyRolnik czy już nieistniejące Rano Zebrano. Zdecydowałyśmy wtedy, że będzie nas od nich odróżniać to, że będziemy działać tylko na Mazowszu i bliskim Podlasiu oraz dostarczać przede wszystkim produkty wytworzone w odległości mniejszej niż 100 km od Warszawy – mówi Kolanowska.
Początki bywały ciężkie. Wielkomiejski klient, by być eko, zniesie wiele, ale lubi terminowość. A z lokalnymi dostawcami bywało różnie.
– U pana Andrzeja, z którym już nie współpracujemy, zamówiłyśmy 30 wędzonych pstrągów, które zostały opłacone przez klientów z góry. Przyjeżdżamy po nie, a pan Andrzej mówi: nic nie uwędziłem, bo było za gorąco – wspomina Kolanowska.
Gros sprzedaży Karmnika realizowane jest dzisiaj przez własny sklep internetowy.
Na własny sklep stacjonarny wspólniczki pozyskały prawie 0,5 mln zł z emisji akcji przeprowadzonej w lutym na platformie crowdfundingowej Emiteo. Pieniądze zostaną wydane na marketing, rozwój w sklepach i w branży HoReCa oraz na pierwszy cyrkularny pawilon Karmnika w Warszawie. Ma ruszyć jesienią tego roku. Będzie mobilny oraz w dużej mierze autonomiczny, jeśli chodzi o gospodarkę energetyczną i obieg wody, ze względu na posiadaną turbinę wiatrową, panele fotowoltaiczne i magazyn energii oraz dzięki używaniu tzw. pasywnej chłodni. Produkty będą w nim dostępne non stop.
Tak skonstruowany biznes w ubiegłym roku przyniósł założycielkom ok. 300 tys. zł przychodów, a w tym ma to być dwa razy więcej.
– Już widzimy jednak, że bardziej realny jest trzy- lub czterokrotny wzrost przychodów w ciągu roku – mówi Kolanowska.
„Nie jesteśmy beksami”
Na przyszły rok wspólniczki planują kolejną emisję akcji na 1 mln zł, ale może do niej nie dojść, jeśli wcześniej wpuszczą do spółki inwestorów prywatnych. Po emisji na Emiteo Karmnik został wyceniony na ok. 2,5 mln zł, kontrolę w firmie mają założycielki.
Choć w momencie zakładania biznesu wszystkie były już dojrzałymi kobietami, rynek bardzo dobrze przyjął ich firmę.
– Jeden z naszych inwestorów wprost powiedział nam nie tylko, że szalenie podoba mu się nasz pomysł, ale też, że bardzo wysoko ceni sobie to, że „nie jesteśmy trzydziestoletnimi beksami”, które w razie niepowodzeń w firmie wpadną w panikę – mówi Kolanowska.
Sprzyjają im też rynkowe trendy. Według raportu Accenture i Stowarzyszenia „ASAP” co czwarty konsument w Polsce świadomie kupuje żywność prosto od rolników, a 83 proc. badanych dostrzega jej lepszą jakość.
Ola Lazar, właścicielka foodtechowego akceleratora FoodForward, uważa jednak, że na rynku, na którym teraz przebija się Karmnik, jest miejsce dla 1–2 dużych ogólnopolskich firm.
– Oraz wielu mniejszych sklepów działających lokalnie. Dziś podstawowe produkty jakościowe, naturalne, regionalne i ekologiczne trafiły do oferty sieci handlowych, są łatwo dostępne nawet w quick commerce’ach. Specjalistyczne e-commerce’y, takie jak LokalnyRolnik czy Pora na Pola, wygrywają z kolei szerokością oferty i dodatkowymi treściami, mają też walor edukacyjny dla osób, które eksplorują temat polskiego rzemieślniczego jedzenia – uważa.
Pytanie, co z walorem biznesowym? Z danych PwC wynika, że sprzedaż żywności online, która w latach 2019–2020 wzrosła o ponad 57 proc., do 2026 roku urośnie jeszcze bardziej, bo o prawie 29 proc. Może się więc okazać, że Karmnik startuje wcale nie na dojrzałym, ale na dopiero budującym się potencjalnie wielkim rynku.