Wigilia dnia Wszystkich Świętych, innymi słowy Halloween, "obchodzimy" w Polsce od lat 90. Nieśmiałe początki tych "upiornych" zabaw zbiegły się u nas ze zmianami ustrojowymi. Powiew wolności, miłość do wszystkiego, co amerykańskie i wyposzczenie społeczeństwa po latach szarzyzny sprawiły, że zwyczaj ten zaczął się szybko przyjmować i podobnie jak Walentynki stał się kołem napędowym handlu. Skoro znajdują się chętni do wydania paru złotych, znaleźli się też gotowi te pieniądze zarobić.
Mamy więc istny wysyp halloweenowych gadżetów: wideł, rogów, masek, kostiumów. Kluby organizują przebierane imprezy, które przyciągają liczne rzesze gości. Cały ten diabelski entourage po to, by oswoić śmierć? Raczej nie, żądni zabawy ulegamy działaniom marketingowców, wydając trochę więcej niż na normalną imprezę, ale o refleksję na tematy ostateczne nawet się nie ocieramy. A przecież z nią właśnie jest związana geneza tych obrządków.
Halloween ma swoje korzenie w najważniejszym święcie Celtów — Samhain, obchodach końca celtyckiego roku i zakończenia zbiorów. W tym czasie Celtowie obserwowali obumierającą przyrodę, co musiało przywodzić myśli o cyklu życia i nieuchronności śmierci. Wierzyli, że dusze tych, którzy odeszli, odwiedzają świat żywych, by spotkać się z nimi i podzielić się swoimi historiami. Nie chodziło oczywiście o wywoływanie duchów, ale raczej o to, by nie zbliżyły się zanadto do ludzkich siedlisk. Dlatego w bramach wystawiano światła, zostawiano jedzenie i zamykano drzwi, by nic złego się nie przytrafiło.
Obyczaj przetrwał stulecia na peryferiach celtyckiego świata — w Irlandii, skąd w XIX wieku przeniósł się do Ameryki. Wszystko dzięki irlandzkim imigrantom, licznie opuszczającym wówczas ojczyznę. Co ciekawe do Europy kontynentalnej przywędrował właśnie zza oceanu w połowie XX wieku, na fali amerykanizacji europejskiej kultury.
Symbolem tego święta i jego wręcz niezbędnym rekwizytem jest dynia. Wydrążona i oświetlona od środka oznaczała niegdyś dla irlandzkich chłopów błędne ogniki uważane za dusze zmarłych. Dziś umieszczona na eksponowanym miejscu, z wyciętymi otworami w kształcie oczu, ust i nosa, bawi i straszy uczestników halloweenowej imprezy.
Z powodu pogańskiego rodowodu obchody Halloween są potępiane przez Kościół katolicki. Główne powody to pogański rodowód święta, jego skojarzenia z okultyzmem i satanizmem.
Obawy te wydają się być przesadzone, bowiem pierwotne znaczenie Halloween znikło pod lukrowaną, skomercjalizowaną otoczką i w tej chwili obchody "święta" mają jedynie charakter bezrefleksyjnej zabawy. Spotkamy więc tej nocy całe sfory wilkołaków, stada harpii, dziesiątki wampirów oraz "psycholi" w maskach z filmu "Krzyk".