Jakże byłoby pięknie, gdybyśmy wreszcie mogli oszczędzić sobie tej nieszczęsnej zmiany kół: jesienią koniec ze ściąganiem opon letnich i zmianą na opony zimowe. A na Wielkanoc jeszcze raz to samo, tylko w odwrotnym kierunku. Jeśli mamy opony założone na felgi, możemy wszystko zrobić sami: przytaszczyć, nagimnastykować się, przeklinać i przykręcić koła. Możemy też wyżebrać w warsztacie termin wymiany i oczywiście, za to zapłacić. Jeżeli to możliwe, warto też zostawić opony na przechowanie, bo w garażu zazwyczaj i tak nie ma już miejsca – zajmują je przecież rowery, kosiarka do trawnika itp.
Alternatywny pomysł jest bardzo kuszący: raz zainwestować w porządne opony całoroczne, a potem, w zależności od rocznego przebiegu, przez kilka lat mieć spokój ze zmianą kół co pół roku. Jest to dopuszczalne również w Europie Środkowej z wymagającymi warunkami atmosferycznymi i wszędzie tam, gdzie mamy obowiązek korzystania z opon zimowych. W niektórych krajach jazda na zimówkach obowiązuje według kalendarza, w innych, jak np. w Niemczech, w zależności od rzeczywistej sytuacji pogodowej. Ważne jest przy tym, aby opony całoroczne spełniały minimalne wymagania testu międzynarodowego. Na oponie oznacza się to na ściance bocznej symbolem Alp, szczytami górskimi i płatkiem śniegu. Dla testowanych kandydatek to żaden problem, bo wszystkie zdały ten egzamin, zwłaszcza że nie jest on szczególnie wymagający.
Opony wielosezonowe — tylko kompromis?
Jeszcze kilka lat temu opony całoroczne były uważane za częściowy kompromis dla osób, które nie mają zbyt wielkich wymagań wobec swoich opon. Dotyczyło to zarówno właściwości letnich, jak i zimowych. Tak więc dawniej opona całoroczna najpierw była złą oponą letnią, a w drugiej połowie roku – złą oponą zimową.
Dziś jest zupełnie inaczej, co pokazuje również nasz test. Mamy opony całoroczne, które nawet na śniegu dotrzymują kroku oponom zimowym, jak na przykład Goodyear Vector 4Seasons Gen-3 lub Continental AllSeasonContact. Mamy również opony całoroczne, które pod względem właściwości na nawierzchni suchej i mokrej są bardzo zbliżone do opon letnich. Przykładem mogą świecić tutaj opony Hankook Kinergy oraz dość nowe opony Vredestein Quatrac.
Prawdziwą sztuką producentów opon jest jednak osiągnięcie naprawdę dobrej przyczepności na nawierzchniach suchych i mokrych, przy równoczesnym braku utraty gruntu pod kołami w czasie testów na śniegu. W tej kwestii w naszym teście najlepiej wypadły opony firm Hankook i Vredestein, ponieważ są przekonywające w dyscyplinach letnich przy równoczesnym braku poślizgów na śniegu.
Niemniej podczas zakupu nowej opony zimowej mamy miejsce na własną decyzję. Ci, którzy bardziej skupiają się na właściwościach zimowych, mogą zdecydować się na mistrzynię jazdy po śniegu, jak na przykład Continental, nie tracąc przy tym zbyt wiele na bezpieczeństwie w lecie. Niestety, w przypadku niektórych opon taki szpagat właściwości nie zawsze się uda. Weźmy na przykład dalekowschodnią oponę firmy Nankang. Przekonuje ona bardzo dobrą przyczepnością na śniegu i niską ceną, ale rozczarowuje zbyt słabym zachowaniem na mokrej nawierzchni. Nie tak ekstremalnie, ale podążające w podobnym kierunku, są fińskie opony Nokian. Okazują się świetne na śniegu, ale przeciętne na mokrej nawierzchni. Możliwa jest również odwrotna sytuacja, a dotyczy to w szczególności opon Kumho: są super w aquaplaningu, niestety, przeciętne na śniegu. Ci producenci opon muszą jeszcze popracować, w przeciwnym razie na śnieg będziemy chętniej zakładać opony zimowe.
Opony wielosezonowe — Podsumowanie
To zadziwiające, jakie osiągi mają dzisiejsze opony całoroczne. Wcześniej był to połowiczny kompromis, dziś są prawie takie same. jak prawdziwe opony zimowe lub letnie. Niemniej nawet w przypadku najlepszych opon, jak Hankook i Vredestein, jest to nadal "prawie". Każdy, kto oczekuje technicznie optymalnych rozwiązań, w dalszym ciągu musi zmieniać opony co pół roku.