Kanał Żeglugowy łączący Zatokę Gdańska z Zalewem Wiślanym jest otwierany dwa razy dziennie dla żeglarzy. Natężenie ruchu wodnego nie jest duże. O wiele większe jest natomiast na drodze dojazdowej.
Tłok na Mierzei Wiślanej
Rejestracje samochodów i motocykli wskazują, że zjawiają się tutaj ludzie z najodleglejszych zakątków naszego kraju. Część z nich chce jedynie zobaczyć, jak na żywo wyglądają ruchome mosty.
– Szkoda, że nie ma barów szybkiej obsługi, miejsc do parkowania, ubikacji i śmietników – to głosy turystów, którzy przyjeżdżają tu choćby na parę minut. Reporterowi Faktu udało się porozmawiać z żeglarzami, którzy zdecydowali się w weekend przepłynąć przez kanał na zalew. Co mówią?
– Weekend był wspaniały, wypłynęliśmy z Gdańska w piątek — opowiada Monika Banaszek (58 l.)
Kanał żeglugowy na Mierzei Wiślanej pani Monika odwiedziła wraz z mężem i kapitanem łodzi Grzegorzem (60 l.), córką Hanna Kostkowską (33 l.) i z wnukami Tymonem (5 l.) i Jagodą (3 l.).
– Pierwszy raz jesteśmy na zalewie, do tej pory głównie pływaliśmy do Skandynawii. Koniecznie chcieliśmy spotkać się z rodziną i przyjaciółmi w Kątach Rybackich, mój tata miał jubileusz, kończył 90 lat. Zaskoczył nas płytki Zalew i to, że cały jest zaanektowany przez rybaków, wszędzie sieci rybackie i trzeba płynąć zygzakiem. Jesteśmy szczęśliwi. Marzyliśmy, żeby wypłynąć na zalew i się udało — mówi.
Przydałyby się jeszcze ławki
Powrót żeglarzy do portu w Gdańsku w niedzielę trochę się opóźnił z powodu awarii jednego z ruchomych mostów, jednak w ciągu godziny uporano się z usterką i most ruszył.
– Mój jacht był w ubiegłym sezonie w remoncie i dopiero teraz mogliśmy wypłynąć – mówi Michał Bekey (36 l.) z Warszawy, który razem z Martą Sałek (28 l.) wypłynął w sobotę na Zalew z portu w Gdańsku. – Ten rejs zaplanowaliśmy sobie już wcześniej i wszystko dobrze poszło. Zacumowaliśmy i przenocowaliśmy w porcie w Kątach Rybackich i wracamy, ruch wcale nie był duży, nie mamy większych zastrzeżeń — dodaje kobieta.
– Trochę szkoda, że nie ma ławek i nie można sobie spokojnie kupić i wypić kawy. Pewnie z czasem wszystko się dotrze — narzekają turyści z Poznania, którzy przyjechali samochodem.
Patryk Jaki wpadł z rodziną obejrzeć kanał
Wśród odwiedzających kanał żeglugowy przez Mierzeję Wiślaną przechadzał się również europoseł Patryk Jaki, który w miejsce to również wybrał się z rodziną i znajomymi. Jak przyznał w rozmowie z "Faktem", akurat wypoczywał w Krynicy Morskiej, gdy narodził się pomysł, aby na własne oczy zobaczyć tę najnowszą inwestycję. Europoseł nie ma złudzeń, że budowa kanału do był strzał w dziesiątkę.
– Moim zdaniem to jedna z największych i najważniejszych decyzji inwestycyjnych polskiego państwa w ostatnich dekadach. jestem przekonany, że w przyszłości będzie przynosiła ogromne zyski. Planował ją jeszcze Stefan Batory, Niemcy zaś mówią, że Fryderyk Wielki. To bez znaczenia, bo każdy widział potrzebę tego, aby zalew Wiślany otworzyć na Bałtyk. Biorąc pod uwagę, że w przyszłości będzie preferowany transport niskoemisyjny czy zeroemisyjny, taki jak transport wodny, więc tym bardziej się przyda. Spowoduje to rozwój gospodarczy całego regionu — mówi "Faktowi" Patryk Jaki.
Polacy ją lubią, Rosjanie atakują
I kiedy wiele osób po obejrzeniu kanału żeglugowego przez Mierzeję Wiślaną wyraża zadowolenie, że taka inwestycja powstała, najmniej szczęśliwi są Rosjanie. Już dzień po oddaniu go do użytku, zaczęli atakować przekop. Głos w tej sprawie zabrał rzecznik gubernatora obwodu kaliningradzkiego Dmitrij Łyskow. Oskarżył on Polskę, iż kanał powstał jedynie z przyczyn politycznych i nie ma żadnego uzasadnienia ekonomicznego. Obawia się też o ekologię całego regionu.
– Bardzo martwi nas ekologia Zatoki Kaliningradzkiej. Organizacje ekologiczne wielokrotnie zauważały, że konsekwencje są nieprzewidywalne, ale strona polska kontynuowała budowę kanału – powiedział agencji RIA Novosti rosyjski urzędnik.