Dhaka, upalne popołudnie. Przy ruchliwej ulicy przykuca człowiek. Jego wygląd, postawa, gesty, a może bardziej jego drewniane pudełko, działają jak magnes – gapie już ciągną śpiesznym krokiem. Podchodzę i ja. Człowiek sięga do pudełka i powolnym, pewnym ruchem wyciąga śmiertelnie jadowitą kobrę. Wąż leniwie poddaje się, posłusznie układa się na rozgrzanym piasku. Szmer zaciekawienia i lekkiego niepokoju. Gapiów przybywa.

Zaczyna się przedstawienie. Zaklinacz gra na flecie, wykonując nim koliste ruchy, a gad, wpatrzony weń, rozpoczyna hipnotyzujący taniec. Jego faliste ruchy są jak fale oceanu.

Nagle zwierzę głośno syczy. Przybiera bojową pozycję. Jest gotowe do ataku. Ludzie, świadomi zagrożenia, instynktownie nieco się oddalają.

Źródła: Kontynenty
Tags:
  • Bangladesz
  • kobra
  • magazyn Kontynenty
  • węże