Do opolskiego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami (TOZ) trafił bezdomny kot z trzema łapkami. Trójłapek był stary i schorowany. Ledwo chodził, prawie nie widział. Koszty leczenia przerosły nieodpowiedzialnych opiekunów. Ci, zamiast zgłosić się po pomoc do jakiejś fundacji lub stowarzyszenia albo ogłosić zbiórkę na ratowanie futrzaka, woleli wyrzucić go z domu.
Posiadanie zwierząt to ogromna odpowiedzialność i zobowiązanie na lata. Psy i koty z biegiem lat tracą sprawność i liczą wówczas na naszą pomoc. Ufają nam. Na swój własny psi lub koci sposób oddają nam miłość. Bo przecież wciąż kochają. Widać to gdy się łaszą, merdają ogonem lub po prostu składają pyski na naszych kolanach. Choć czasami protestują, to i tak poddają się weterynaryjnym zabiegom. Bo my również kochamy zwierzęta. Powinniśmy je kochać od momentu przygarnięciu aż do śmierci.
Niestety, nie wszystkim wydaje się to oczywiste. Braku podobnej refleksji doświadczył trójłapek z Opola, w sprawie którego zainterweniowała jedna z mieszkanek miasta. Kobieta nie mogła się pogodzić z tym, że kotek został wyrzucony z domu tylko dlatego, że był schorowany i wymagał kosztownego leczenia. Wolontariuszka, która czasami dokarmiała nieszczęśnika, stwierdziła, że znała ludzi, którzy byli opiekunami zwierzaka. Ostatecznie trójłapek trafił do lokalnego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami.
"Kot jakby rasowy, bardzo dostojny, kiedyś widać, że był pięknym, postawnym kocurem, zapewne był czyjś. Dzisiaj upodlony, z chorymi oczami, chodzi głodny i zrezygnowany, całkowicie nie radzi sobie na wolności! Błąka się tak od kilku miesięcy i niknie w oczach!" — napisali na Facebooku przedstawiciele TOZ z Opola.
Rodzina wyparła się kota bez łapy
Historia trójnogiego kota chwyta za serce. Przedstawicielka TOZ-u zrelacjonowała, że właściciele wyrzekli się go na stare lata. — Od około czterech miesięcy przychodził do jednej pani kotek bez łapki. Był bardzo zaniedbany. Ta pani podejrzewała, kto jest jego właścicielem, była u tych ludzi, ale oni się wyparli tego kota, powiedzieli, że to nie jest ich. Pani ma swoje koty i psy, więc nie mogła go przygarnąć, ale dokarmiała tego trójłapka. On się pojawiał u niej, coś jadł i gdzieś tam w pobliżu jej domu zawsze był — opowiedziała "Faktowi" przedstawicielka TOZ Opole.
Pani, która dotychczas zajmowała się kotem, nie chciała, aby spędził on zimę bez opieki, bo stan zdrowia kotka pogarszał się. Miał chore oczy i był ogólnie w fatalnej kondycji.
— Kot niestety faktycznie ma problem z chodzeniem, widać było, że wyraźnie brakuje mu jednej łapki, być może mógł mieć do tego jeszcze inne zwyrodnienia. Jest przygarbiony, chodzi trochę jak dżdżownice na filmach rysunkowych — powiedziała przedstawicielka TOZ-u.
Kot bez łapki wciąż czeka na nowy dom
Przedstawicielka opolskiego TOZ-u w rozmowie z "Faktem", że obecnie kot, nazwany Gałganem, przebywa w tzw. domu tymczasowym, gdzie wciąż poddawany jest leczeniu. Od początku było wiadomo, że nowi właściciele będą musieli odpowiednio dalej zająć się kotkiem, uwzględniając jego chorobę i brak łapki, dlatego znalezienie odpowiedniej rodziny nie jest tak łatwe.
Niestety w TOZ-ie w Opolu pozostaje wiele chorych i bezpańskich zwierząt, które wciąż czekają na nowy dom i kochających właścicieli. Organizacja leczy chore zwierzęta, jednak ich działania opierają się na szczodrości darczyńców. Dlatego warto wspierać materialnie ich pracę, żeby mogli nieść pomoc jak największej ilości potrzebujących czworonogów.
(Źródło: Fakt)