Czteropokojowe mieszkanie podzielone na osiem klitek. Wyposażenie rodem z PRL-u. Pokój wielkości schowka na szczotki. „Patomieszkaniówka” nadal ma się u nas dobrze.

Mieszkania do wynajęcia

Pokój ma dwa identyczne okna. W obu czerwona roleta. Tak małe, że często do niejednej piwnicy dociera więcej światła. Ale to nie piwnica, to „przyziemie”. Jeśli komuś będzie z tym lepiej na duchu, niech je nazywa „poziomem -0,5”. Takiego terminu używa pan Andrzej, pośrednik, który przy okazji zachwala lokalizację. – To Anin, nie daleki Wawer. Jeździ tu dużo autobusów do centrum Warszawy, a z buta to może cztery minuty do przystanku – mówi pośrednik. Unika też określenia „pokój”. To samodzielne mieszkanie, bo jest doń wejście z korytarza i można się w środku zamknąć na klucz. – Nie to, że ma pan jeden pokój w jednym mieszkaniu i przez ściany słychać, co się dzieje u sąsiada albo co ogląda w telewizorze – zapewnia agent nieruchomości.

Ale części wspólne są. Kuchnię z pralką i łazienkę z prysznicem „mieszkanie” współdzieli z innym, znajdującym się po drugiej stronie korytarza. Takich „samodzielnych mieszkań” jest pięć. Powstały po podziale domu jednorodzinnego. Właścicielka żyła tu z mężem. Po jego śmierci postanowiła upchnąć w budynku więcej osób. Takich, które za to zapłacą.

Źródła: Newsweek (RASP / Newsweek)
Tags:
  • nieruchomości
  • inwestycje
  • mieszkania
  • wynajem mieszkań