Kolejnym typem demencji jest otępienie naczyniowe. Istnieje ryzyko, że młodszych pacjentów z tym zaburzeniem będzie więcej niż dotychczas, bo coraz więcej młodych ludzi ma zmiany w naczyniach krwionośnych.
W efekcie chorób naczyń mózgowych dochodzi do niedotlenienia ważnych szlaków nerwowych odpowiedzialnych na przykład za pojawianie się zaburzeń pamięci. – Powodem tych chorób są m.in. zmiany cywilizacyjne – zły styl życia czy zanieczyszczenie powietrza. Ale kryterium wieku jest w dalszym ciągu najbardziej istotne, bo zmiany miażdżycowe stopniowo wpływają na zmiany w mózgu – wyjaśnia Piotr Sulik.
Dlatego zdecydowana większość pacjentów zaczyna chorować po pięćdziesiątce. – Otępienia rozwijają się wraz z wiekiem. Zmiany w mózgu zachodzą stopniowo. Umierają neurony, a konsekwencją tego są objawy psychiatryczne – dodaje Sulik.
Trudno jest uchwycić moment początku choroby. – W zależności od typu otępienia pierwszymi objawami mogą być zaburzenia psychiczne, tak jest w otępieniu skroniowo-czołowym, lub problemy z pamięcią, jak jest w chorobie Alzheimera. Jednak większość otępień ma charakter mieszany – mówi Piotr Sulik.
W trzech typach demencji – otępieniu czołowo-skroniowym, otępieniu z ciałami Levy’ego i chorobie Alzheimera – dochodzi do nagromadzenia białek. – Nie wiadomo, dlaczego w komórkach nerwowych kumulują się w dużych ilościach substancje, które powinny być usuwane. To tak, jak byśmy przez miesiące, czy nawet lata nie wyrzucali z domu śmieci – tłumaczy Sulik.
Diagnoza jest prawdopodobna
Wiek jest kryterium we wszystkich otępieniach. I u zdecydowanej większości pacjentów nie wiadomo dlaczego one powstają. We wszystkich przypadkach stawia się diagnozę prawdopodobną. — Nie mamy narzędzi diagnostycznych, aby zbadać mózg bez otwierania czaszki. Diagnozę stawiamy na podstawie dokładnego wywiadu – rozmowy z pacjentem, ale też jego opiekunem, rodziną. Ustalamy, jak pacjent radzi sobie w różnych sytuacjach życiowych, jak się zachowuje – mówi Piotr Sulik. Potem pacjent poddawany jest testom neuropsychologicznym. – Do tego standardem są badania obrazowe, które pomagają wykluczyć inne przyczyny zaburzeń pamięci oraz ustalić, w jakim miejscu zachodzą zmiany neurodegeneracyjne i jaki mogą mieć charakter, na przykład czy jest to zanik tkanki mózgowej, czy zmiany w naczyniach krwionośnych. Dzięki temu możemy bardziej precyzyjnie zaplanować strategię leczenia – dodaje Sulik.
Na podstawie tych wszystkich badań lekarz stawia diagnozę prawdopodobną i proponuje leczenie, które polega na spowalnianiu zmian neurodegeneracyjnych. — Demencji nie da się zatrzymać. Leczenie jest wyłącznie objawowe. Nie ma leczenia przyczynowego. Walczymy o kolejne lata dobrego życia, o poprawę jakości życia – wyjaśnia Sulik.
Korzyści ze stymulowania mózgu
Do spowalniania demencji lekarze wykorzystują leki. Jednym z nich są inhibitory cholinoesterazy, które w zależności od typu otępienia pomagają mniej lub bardziej. Pacjenci z chorobą Alzheimera mogą dostać nowy lek – przeciwciało monoklonalne przeciwko białku beta amyloidu. – Leczymy też najróżniejsze zaburzenia, które towarzyszą demencji, takie jak zaburzenia zachowania, depresja, odwrócenie rytmu dobowego, bezsenność czy urojenia – mówi Sulik. – A gdy pojawiają się pierwsze objawy, zalecamy treningi poznawcze, czyli rozwiązywanie sudoku, krzyżówek, granie w różne gry, np. scrabble.
Spowolnieniu demencji służą też nieinwazyjne metody stymulacji mózgu, które są stosowane przede wszystkim w otępieniu typu alzheimerowskiego. — Przezczaszkowa stymulacja impulsowa (TPS, transcranial pulse stimulation) w 2018 r. została zarejestrowana w Unii Europejskiej jako dodatkowa metoda w leczeniu tej choroby. Pobudza ona unaczynienie tkanki nerwowej w mózgu i poprawia jej natlenienie. Toczy się proces rejestrowania tej metody do leczenia przypadku otępienia naczyniowego, ale moim zdaniem przynosi efekty w każdym typie otępienia, bo poprawia ukrwienie i daje komórce impuls, aby skuteczniej usuwała złogi białkowe (tzw. mechanotransdukcja) – mówi Sulik.
Opracowana w Szwajcarii metoda polega na zastosowaniu fal akustycznych, uderzeniowych, które są równomiernie rozprowadzane po całym mózgu i docierają na głębokość do 8 cm. Fale stymulują korę mózgu i pobudzają do pracy komórki nerwowe. Pacjent ma zalecane sześć zabiegów, z których każdy trwa około 25 minut, zabiegi są całkowicie bezbolesne. – Mieliśmy pacjenta z otępieniem w chorobie Parkinsona, który dzięki tej terapii zaczął lepiej chodzić – opowiada Sulik.
U wielu pacjentów zmiany są widoczne, choć nie są spektakularne. Na przykład pacjenci po takiej terapii zaczynają płynniej mówić, zjadać posiłek, który wcześniej rozrzucali, częściej chodzą do toalety i mniej potrzebują pielucho-majtek, mniej się gubią. – A im wcześniej zostają poddani terapii, tym lepsze uzyskujemy efekty, bo więcej jest komórek do pobudzenia – dodaje Sulik.
Pan Jan skończył 65 lat. Z powodu demencji niemal przestał mówić. W ubiegłym roku przeszedł sześć zabiegów we Lwowie (w Polsce ta metoda nie była wtedy jeszcze stosowana), potem miał pół roku przerwy i teraz leczy się w klinice Magwise w Warszawie. Już po trzech zabiegach nastąpiła poprawa płynności mowy.
Drugą nieinwazyjną metodą leczenia demencji jest przezczaszkowa stymulacja magnetyczna (TMS, transcranial magnetic stimulation), która wykorzystuje siły elektroindukcji pola magnetycznego. – Metodę tę zastosowaliśmy u kilkunastu pacjentów z demencją. Efekty nie są tak dobre, jak w przypadku metody TPS, ale są zauważalne – przyznaje Sulik. Jedna z takich pacjentek miała początki demencji i traciła pamięć. – Przyprowadził ją do nas jej niewidomy mąż i powiedział, byśmy ratowali "jego" oczy, bo oni się gubią. Nie są w stanie dojechać tam, gdzie by chcieli. Po serii 10 zabiegów w ciągu dwóch tygodni mąż tej pani powiedział, że różnica jest widoczna, bo przestali się gubić – opowiada Sulik.